to tytuł projektu edukacyjnego realizowanego w 2015 r. przez Instytucję Kultury Katowice - Miasto Ogrodów. Planowano aktywne i kreatywne korzystanie z nowych mediów na gruncie literatury - wyposażenie uczestników w nowe kompetencje związane ze stymulowaniem
działań twórczych w posługiwaniu się nowymi mediami, rozwój umiejętności
odbioru hipertekstu oraz ich samodzielną pracę twórczą w zakresie
literatury eksperymentalnej. Prezentowano najnowsze idee i trendy oraz przenoszenie sztuki słowa na interaktywny ekran:
- przedmiotem pracy warsztatowej były cybertekst, literatura hipertekstowa, lektura dzieł liberackich;
- wprowadzenie do e-literatury i zagadnień sztuki słowa na ekranie komputera przeprowadzono w czasie spotkania z Mariuszem Pisarskim. Było to wspólne czytanie nielinearnego, ilustrowanego eseju “Hipertekstowe ogrody” Marka Bernsteina;
- obserwowano na ekranie nowatorskie wiersze widzialnych i zmierzające do niewidzialności podczas seansu poezji Zenona Fajfera pt. "Widok z głębokiej wieży" według scenariusza Teresy Nowak opartego na dwóch książkach Zenona Fajfera – "Powieki";
- kolejne spotkanie "Liberatura. Eksperymenty z formą: B. S. Johnson" poświęcono eksperymentalnemu pisarstwu, jego źródłom oraz estetyce książki;
- Monika Górska-Olesińska opowiadała o świecie na styku literatury, biologii, fizyki i edytorstwa. "Zaprezentowała font biomorficzny ożywiany biosygnałami płynącymi z ludzkiego ciała, wiersze hodowane w biologicznym substracie oraz poemat-bakterię";
- Na spotkaniu z udziałem prof. Tadeusza Sławka oraz Krzysztofa Siwczyka rozmawiano o twórczości polskiego konkretysty Stanisława Dróżdża.
Brzmi to wszystko bardzo egzotycznie. Mnie się kojarzy z powiedzeniem "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono", które w mojej głowie przekształca się w "Tyle wiemy o poezji, ile nam powiedziano" i przypomina fascynujący wykład, który dawno temu słyszałam na temat jednego z wierszy Herberta. Szkoda, że nie mogłam być na którymś z tych spotkań. Z ciekawością oderwałabym się na chwilę od codzienności. A może ktoś z Was tam był i naprawdę zauważył, że "metafora ogrodu wskazuje na hipertekst jako odbicie naturalnej pracy
umysłu i skojarzeniowego toku myśli".
Informacje podałam za Platformą Kultury.
Jednym z patronów medialnych projektu był magazyn Techsty. W swoim serwisie internetowym publikuje między innymi artykuł próbujący wyjaśnić "Czym jest cybertekst i ergodyczność". Możemy tam przeczytać np., że:
- "Cybertekst to maszyna do wytwarzania wielorakiej wypowiedzi, dynamiczny tekst ergodyczny, który - aby zaistnieć jako dzieło - wymaga od czytelnika "nietrywialnego" wysiłku o charakterze konfiguracyjnym i (lub) tekstotwórczym, nie tylko interpretacyjnym (książka drukowana) i eksploracyjnym (hipertekst). Dopiero ów nietrywialny wysiłek pozwala przejść od początku do końca tekstu lub do innego rozwiązania z tym, że i początków i końców może być wiele.",
- "... cybertekst nie jest zależny od medium. Istnieją przykłady cybertekstów drukowanych, a także starożytnych, powstałych przed epoką druku",
- "Przy lekturze utworu ergodycznego następuje sprzężenie zwrotne pomiędzy dziełem a odbiorcą, sygnały wysyłane z dzieła do odbiorcy idą nie tylko w jedną stronę: z tekstu do odbiorcy (poziom interpretacyjny) lecz także w drugą: od odbiorcy do dzieła."
Później autorzy artykułu zastanawiają się także nad tym, czym jest wspomniany "nietrywialny wysiłek". W tym momencie wróciłam do rzeczywistości myśląc sobie, że nietrywialny wysiłek mógłby wiele zmienić na lepsze w naszym życiu, na pewno przydaje się w pracy projektowej, ale niekoniecznie jest doceniany i powszechny. Zupełnie jak w powiedzeniu "Common sense is not so common", które zapamiętałam z podręcznika Szkutnika do nauki języka angielskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz