bo to swoiste opisy drzew stworzone w pierwszej połowie XIX w. przez Wiktora Grzegorza Kozłowskiego i będące zielniczą dokumentacją drzewostanu lasów polskich.
W ich wnętrzu znajdują się ułożone na mchu: kora w przekroju, gałązka,
liść kwiatu, owoc, wiórki, trociny, węgiel, popiół, nasiona, a nawet
robaki żyjące na danym drzewie. Nie brakuje również opisu w języku
polskim i po łacinie.
Jaki to cudowny przykład materiałów edukacyjnych, dzięki którym łatwiej byłoby zapamiętać, czym się różni buk od leszczyny albo dębu a sosna od świerku czy jodły.
Jeśli ktoś chciałby w ten sposób rozwijać swoje dzieci, albo samemu się pozachwycać niesamowitą kolekcją, warto przyjechać do Biblioteki Ksiąg Drzewnych, która znajduje się w Domu Jana Dłogosza, czyli w Muzeum Diecezjalnym w Sandomierzu. Pokazał ją Gropius podczas Nocy Muzeów 2015.
Informacje podałam za: http://biblioteki.gropius.com.pl/
O tym, co można zrobić, gdy książki się traktuje jak drewno możemy przeczytać na blogu Charliego Bibliotekarza, który jest urzeczony pracami kanadyjskiego artysty. Guy Laramee (reżyser, malarz, rzeźbiarz, tynkarz, murarz i akrobata) w swoich
projektach pragnie pokazać erozję kultury i erozję cywilizacji. Ja też się zachwycam jego książkami - rzeźbami, chociaż nie wierzę, że jego czarny scenariusz związany z bibliotekami szybko się ziści. W mojej wyobraźni jego dzieła pokazują świat, jaki można znaleźć w książkach.
A pamiętacie elementy wystroju IV Kongresu Bibliotek? I efekty warsztatów Magdy Miller "Murale – mobile – stabile. Książki niecodziennego użytku"? Magdo, pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz